niedziela, 17 października 2010

|22| Jedź i korzystaj z dobrobytu ile wlezie...

Po chwili na korytarzu pojawił się Marcin w towarzystwie dwóch urodziwych pielęgniarek, które niezbyt dyskretnie asekurowały jego pierwsze kroki o kulach. Dopiero teraz dotarły do mnie rzucane przez Młodego aluzję dotyczące pracownic służby zdrowia. Widząc lekko rozmarzone oczy kobiet spoglądające na swojego podopiecznego myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Na całe szczęście byłam osobą, która w poszczególnych sytuacjach potrafiła nad sobą zapanować i nie chcąc wszczynać awantury przy pani Marzenie, postanowiłam odłożyć awanturę na odpowiedniejszy moment. Po odebraniu z recepcji wypisu, jak jeden mąż ruszyliśmy w stronę wyjścia z budynku, gdzie na blondyna i jego mamę czekała już taksówka. Grzecznie pożegnaliśmy się z nimi, po czym nie wiele rozmawiając skierowaliśmy się w stronę przystanku autobusowego, z którego za jakąś godzinę miał odjechać autobus nocny do mojego domu. Spontanicznie razem z Grześkiem zdecydowaliśmy, że tym razem dziewczyny nie trafią do swoich mieszkań, a zatrzymają się u nas, gdzie według ustaleń najmłodszej osoby z naszego grona miała odbyć się impreza do białego rana. Korzystając z okazji skoczyliśmy do Tele Pizzy na tradycyjnie szybki poczęstunek, który jak zwykle okazał się pechowy dla Tasi.... Dziewczyna po raz któryś z kolei otrzymała swoje zamówienie na pięć minut przed odjazdem środka lokomocji. Gdy dojechaliśmy na miejsce w trybie ekspresowym wykonaliśmy wieczorne czynności i wygodnie ułożyliśmy się na wielkim łożu znajdującym się w moim pokoju. Ku wielkim rozczarowaniu Zboczka nasz Rodzynek po zjedzeniu posiłku postanowił nas opuścić tłumacząc się przy tym ogromnym zmęczeniem, a my zostałyśmy same.
- Korzystając z okazji, że Szczyl już sobie poszedł... - zaczęła Paulina przyglądając się z bliska, swoim pomalowanym na czerwono paznokciom - Może powiesz nam o co się tak bardzo wkurzyłaś na sali przyjęć?
- W sumie o nic konkretnego - spróbowałam odpowiedzieć wymijająco - Niewątpliwie był to dzień pełen wrażeń... Nie ma co!
- A ja myślę, że nasza kochana Lena po prostu zrobiła się zazdrosna - rzuciła prosto z mostu Kasiula - Swoją drogą te pielęgniarki miały dużo szczęścia, że jakoś się powstrzymałaś... Chyba nie chciałabym być w ich skórze w momencie, gdy panna Skupień porządnie się wku.rwi.
- Nie przesadzajcie! - powiedziałam doskonale zdając sobie sprawę, że w wypowiedziach moich przedmówczyń jest dużo prawdy - No może poczułam się trochę głupio, no ale... Co zrobiłybyście na moim miejscu?
- W sumie nie wydarzyło się nic godnego większego uniesienia - stwierdziła po chwili namysłu blondynka - Ale Ptasior z pewnością nie odmówiłaby sobie treningu na nie używanych jeszcze workach treningowych.
- Dziewczyny wiecie co? A może na zakończenie dnia obejrzymy sobie film? - zawołałam wesoło nie chcąc by moje towarzyszki niedoli zaczęły walkę słowną - Wydaję mi się, że nagrywałam ostatnio na płytkę coś odpowiedniego, a w dodatku z mego przystojniakiem w roli głównej.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu gabaryty, a raczej sama osoba Kellana Lutza wcale nie przypadły dziewczynom do gustu. "Ich pech" - pomyślałam i z wielkim uśmiechem na twarzy obserwowałam kolejne sceny "Stick it". Nie doszłam do połowy projekcji, gdy na mój telefon przyszedł sms. Przyjaciółki już dawno spały, a mi do tego było nie daleko, więc przez krótką chwilę rozważyłam opcje nie sięgania po owy przedmiot. Niestety ciekawość wzięła górę nad samo zachowawczością i nie chętnie skierowałam się w stronę stolika, na którym ostatnio pozostawiłam komórkę. Byłam nieco zaskoczona, gdy okazało się że nadawcą wiadomości był nie kto inny, jak Marcin...

"Pewnie już śpisz ale nie mogłem oprzeć się pokusie by do Ciebie nie napisać. Tym bardziej, że zaobserwowałem w szpitalu wściekłe ogniki w Twoich oczach. Masz szczęście, iż otaczające nas pomieszczenie pełne było towarzyszących nam ludzi, a i moja chwilowa niedyspozycja nie pozwala mi na dostatecznie szybkie poruszanie się... Nie gniewaj się na mnie moja Ciemnowłosa Dziewczynko. Kocham Cię ;*"


Z uśmiechem na ustach wzięłam się produkcję informacji zwrotnej. Moja dotychczasowa złość pękła niczym bańka mydlana, a na jej miejscu pojawiły się całkiem inne uczucia... To wręcz niemożliwe, by jedna osoba wzbudzała w drugim człowieku aż tak wiele... Momentalnie zrobiło mi się strasznie gorąco...


"Myślę, że w dniu jutrzejszym - a właściwie dzisiejszym - da się coś zaradzić na Twój chwilowy defekt ruchowy. Czekaj na mnie koło południa, a pokaże Ci moje iście piekielne oblicze. Całuję Lena ;**"



Spałam, jak zabita do dziesiątej i zdziwiłam się widząc siedzące przy stole w jadalni dziewczyny, które wesoło gaworząc rozpływały się nad zdjęciem jakiegoś marnego i wypinającego swoją - niezbyt zgrabną - klatkę piersiową w stronę kadru. Jak na posiadaczkę wyśmienitego humoru nie skomentowałam tego stanu rzeczy tylko bez zbędnych słów zabrałam się za szykowanie śniadania. Zarówno Kasia, jak i Paulina popatrzyły na mnie, jak na nienormalną, gdy weszłam do pomieszczenia z tacą pełną smakołyków.
- Zgredziny moje kochane nie chcę was wyganiać... - zaczęłam najsubtelniej, jak potrafiłam - Ale obawiam się, że wyskoczyło mi coś pilnego na mieście... Będziemy musiały przełożyć nasze zakupy na jutro...
- Nie musisz nam się tłumaczyć - stwierdziła chichocząc Tasia - W nocy byłaś tak przejęta smsem od swojego Lubego, że z tego wszystkiego przeczytałaś go kilkakrotnie na głos. Jedź i korzystaj z dobrobytu ile wlezie, a my grzecznie zaczekamy na wieczorne relacje.
- Jesteście kochane! - rzuciłam całując dziewczyny w policzek (co by nie było! zboczuchy okropne) i w dużo lepszych humorach ruszyłyśmy na podbój zaplanowanych w dniu dzisiejszym miejsc. Za drobną namową Kasi przed naszym rozdzieleniem wspólnie odwiedziłyśmy sklep z seksowną bielizną, w którym przyjaciółki wybrały dla mnie odpowiednią - według nich kreację. Na koniec wymierzyły mi porządne kopniaki w tyłek i życząc powodzenia rzuciły na odchodne - Tylko pamiętaj, że jesteśmy jeszcze za młode na bawienie dzieci!!!


Popołudnie spędzone w domu Marcina spełniło moje najśmielsze oczekiwania mimo pewnych niedyspozycji chłopaka. Leżeliśmy w siebie wtuleni, gdy do blondyna zadzwoniła jedna z pielęgniarek informując go o zgubionym w szpitalu zdjęciu RTG. Nie chcąc wychodzić z łóżka zadzwoniłam do Zboczka z prośbą o odebranie dokumentu i zdziwiłam się, gdy po dwóch godzinach w pomieszczeniu po raz kolejny rozbrzmiał dzwonek sygnalizujące połączenie od siostry Eugenii. Jak się okazało po chwili rozmowy nikt nie zgłosił się po zdjęcie i tym razem poprosiła poszkodowanego już o osobisty odbiór jego własności. Chcąc nie chcąc musieliśmy się ubrać i już po trzydziestu minutach siedzieliśmy w szpitalnej poczekalni. Trzymając się za ręce obserwowaliśmy - zmierzającą do toalety - emerytkę, która uśmiechając się do nas otworzyła drzwi od toalety dla pacjentów. Mieliśmy nie tęgie miny, gdy emerytka zaczęła tłuc w bliżej nieokreślony przedmiot swoją laską, a chwilę później, jak długa upadła na podłogę...

_____________________________________________________________

Ogłoszenia Dusz Pasterskie!!!!

Z dzisiejszego rozdziału nie jestem ani trochę zadowolona, więc czekam od Was moje (NIE) dobrej dziewuszki na solidne komentarze poprawiające mi humor ;)