- ...żebyś widziała minę Kaśki, gdy zobaczyła nas wbiegających do pomieszczenia - relacjonowałam brunetce zdarzenie, jakie miało miejsce nie dalej jak trzy godziny wcześniej w szpitalnej toalecie - staruszka ledwo co zipie, a nasza koleżanka zamiast doprowadzić się do jakiegokolwiek porządku, to stoi i patrzy, jakby jakiegoś ducha zobaczyła...
- Oj tam zaraz ducha... - stwierdziła z powagą blondynka - Skąd mogłam wiedzieć, że ktoś wpadnie na pomysł by załatwić swoje potrzeby fizjologiczne w miejscu, które od dobrego tygodnia nie przeznaczone jest do użytku publicznego. Tymczasem najpierw pojawiła się tam ta starsza kobiecina, a chwilę później Lena z Marcinem. Co wy tam w ogóle robiliście?
- Wyobraź sobie, że zadzwoniła po nich jedna z pielęgniarek - do rozmowy włączyła się Paulina, która już od dobrych kilku minut słuchała naszej wymiany zdań z lekkim rozbawianiem - Najwyraźniej ktoś miał dużo ciekawsze zajęcie niż odebranie bardzo ważnego dokumentu... W dodatku bardzo nie podoba mi fakt, iż masz przed nami jakiekolwiek tajemnice. Nie tak się umawiałyśmy...
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie. Gdyby tak było to od razu powiedziałabym Lenie, że niestety nie mogę pojechać do tego całego szpitala - dziewczyna ze wszelkich sił stara się wytłumaczyć swoją nie dyspozycję - Po prostu....
- Spotkałaś na swojej drodze Łukasza i postanowiłaś sprawdzić, czy aby na pewno posiada wszystko na właściwym miejscu - dokończyłam dumna, że udało mi się tak zgrabnie opisać zaistniałą sytuacje - Niestety staruszka pokrzyżowała jej ten nikczemny plan... Szkoda, że nie widziałaś, jak chwilę później rzuciła się na ziemie i ze wszelkich sił starała się zrobić kobiecie sztuczne oddychanie. Nigdy nie podejrzewałabym jej o to, że potrafi tak płynnie liczyć do trzydziestu...
- I kto to mówi... Ciekawa czy byłabyś taka mądra, gdyby to tobie przypadło ratowanie staruszki - powiedziała z udawaną złością kumpela - Przez cały ten czas miałaś ze mnie niezły ubaw i jakoś nie kiwnęłaś palcem, gdy jeden z sanitariuszy odciągali mnie od kobiety siłą.
- Bo uparłaś się jak głupia, by oddychającej istocie robić usta usta! - stwierdziłam na jednym wydechu - Zdajesz sobie sprawę, że mogłaś doprowadzić do katastrofy?!
Nie było sensu spierać się z osiemnastolatką zwłaszcza, że w ciągu ostatnich kilku dni ciągle chodziła rozkojarzona. Co prawda spożywała normalną - dla siebie - dawkę alkoholu, jednak ciągle wybiegała myślami naprzód. Coraz częściej rozpoczynała tematy, które stanowiły dla niej początek do romantycznych rozważań na temat ślubu. Ponad wszystko inne pragnęła poznać mężczyznę, który kochałby ją miłością bezgraniczną i przy którym już zawsze czułaby się bezpiecznie. W swoim życiu miała już dosyć związków, które po kilku tygodniach okazywały się wielkim nieporozumieniem. W chwili obecnej potrzebowała kogoś kto zająłby się nią i nie pozwolił by wylewała hektolitry łez dla własnego widzi mi się. Ostatnimi czasy do tego wszystkiego doszła także tajemniczość i już wcześniej podejrzewałyśmy z Tasią, że za całą tą sytuacją kryje się jakiś mężczyzna...
Mijały tygodnie, a Paulina wciąż nie mogła przeboleć tego, że nasza koleżanka spotyka się z chłopakiem, którego tak nie dawno sprała po pysku. Co prawda zrobiła to w wielkim akcie desperacji i jeszcze do tej pory było jej głupio, że tak postąpiła, jednak nie zamierzała dać za wygraną. Otwarcie przyznała, że woli zostać wdową konserwowaną i nigdy więcej nie zaznać przyjemności niż przyjąć go do naszej wspólnoty. Zaoferowała nawet, że znajdzie dla niej przystojnego kleryka, który w zamian za odciągnięcie go od seminarium sprawi, iż nigdy więcej nie pomyśli o Łukaszu. Gdyby nie to, że posiadałam już osobę, na której mi zależało, to sama rozważyłabym ją raz, a porządnie.
Czas mijał, a rozpoczęcie roku szkolnego zbliżało się w zaskakującym tempie. Szczerze zazdrościłam Marcinowi tego, iż został mu jeszcze cały miesiąc lenistwa. Niby lubiłam szkołę i całkiem dobrze się w niej czułam, jednak za nic w świecie nie miałam ochoty wracać do klasy, która myślała tylko i wyłącznie o tym by napić się do nieprzytomności i na następny dzień nic nie pamiętać. Od zawsze intrygowały mnie ich wzajemne relacje, które odkąd pamiętam oparte były na wzajemnej adoracji i niekończącym się fałszu. Jeden obgadywał drugiego, a gdy przyszło co do czego zachowywali się niczym najlepsi przyjaciele, którzy oddaliby za siebie życie. Nie mniej jednak nie uczęszczałam na zajęcia ze względu na nich, tylko na przyszłość, którą wymarzyłam sobie w niedalekiej przyszłości. Z takim właśnie nastawieniem udałam się na otwierający cała przedsięwzięcie apel...
- Myślałam, że to już nigdy się nie skończy - stwierdziła Kryśka, gdy zwartą grupą zmierzaliśmy w stronę dobrze nam znanej klasy - Jeszcze kilka takich moralizatorskich kazań i chyba rzucę się Truflowi do stóp. Co go to interesuje w czym przychodzę na zajęcia? Ważne bym dotrwała do matury i jak Boga kocham, więcej mnie tu nie zobaczy.
- A może skoczymy tak na piwo ? - rzucił pomysłem Dominik, który aż palił się by w końcu powiedzieć coś na temat tak uwielbianych przez niego procentów - Dość dawno nie byłam na pieńkach, a dziś jest idealna okazja by to zmienić. Nasza klasowa Lena pokazała wreszcie pazur i sprawiła, że jej osobisty bodyguard porusza się o czterech nogach. Ciekawe co mu się stało...
- Nie Twój zasrany interes - stwierdziłam siląc się na obojętność - Widocznie okazał się dużo bardziej odpowiedzialny, niż ty... Swoją drogą słyszałam, że po raz kolejny zmusiłeś Arletę do zażycia tabletek poronnych. Czyżbyś nie potrafił stosować antykoncepcji? Oj, nie ładnie...
Po tych słowach odeszłam z dumnie uniesioną głową, a za mną ruszyły Kasiula z Tasią. Dziewczyny były pełne podziwu dla mojego wystąpienia i w tamtej chwili były wielce szczęśliwe, iż nie znalazły się na miejscu wszędobylskiego Dominika. Zdawały sobie sprawę, że moje opanowanie było jedynie przykrywką i z niecierpliwością oczekiwały momentu, w którym wybuchnę na dobre. Ku ich rozczarowaniu tak się nie stało i nie pozostało im nic innego, jak tylko zająć się uważnym słuchaniem Kleopatry...
- Bo uparłaś się jak głupia, by oddychającej istocie robić usta usta! - stwierdziłam na jednym wydechu - Zdajesz sobie sprawę, że mogłaś doprowadzić do katastrofy?!
Nie było sensu spierać się z osiemnastolatką zwłaszcza, że w ciągu ostatnich kilku dni ciągle chodziła rozkojarzona. Co prawda spożywała normalną - dla siebie - dawkę alkoholu, jednak ciągle wybiegała myślami naprzód. Coraz częściej rozpoczynała tematy, które stanowiły dla niej początek do romantycznych rozważań na temat ślubu. Ponad wszystko inne pragnęła poznać mężczyznę, który kochałby ją miłością bezgraniczną i przy którym już zawsze czułaby się bezpiecznie. W swoim życiu miała już dosyć związków, które po kilku tygodniach okazywały się wielkim nieporozumieniem. W chwili obecnej potrzebowała kogoś kto zająłby się nią i nie pozwolił by wylewała hektolitry łez dla własnego widzi mi się. Ostatnimi czasy do tego wszystkiego doszła także tajemniczość i już wcześniej podejrzewałyśmy z Tasią, że za całą tą sytuacją kryje się jakiś mężczyzna...
Mijały tygodnie, a Paulina wciąż nie mogła przeboleć tego, że nasza koleżanka spotyka się z chłopakiem, którego tak nie dawno sprała po pysku. Co prawda zrobiła to w wielkim akcie desperacji i jeszcze do tej pory było jej głupio, że tak postąpiła, jednak nie zamierzała dać za wygraną. Otwarcie przyznała, że woli zostać wdową konserwowaną i nigdy więcej nie zaznać przyjemności niż przyjąć go do naszej wspólnoty. Zaoferowała nawet, że znajdzie dla niej przystojnego kleryka, który w zamian za odciągnięcie go od seminarium sprawi, iż nigdy więcej nie pomyśli o Łukaszu. Gdyby nie to, że posiadałam już osobę, na której mi zależało, to sama rozważyłabym ją raz, a porządnie.
Czas mijał, a rozpoczęcie roku szkolnego zbliżało się w zaskakującym tempie. Szczerze zazdrościłam Marcinowi tego, iż został mu jeszcze cały miesiąc lenistwa. Niby lubiłam szkołę i całkiem dobrze się w niej czułam, jednak za nic w świecie nie miałam ochoty wracać do klasy, która myślała tylko i wyłącznie o tym by napić się do nieprzytomności i na następny dzień nic nie pamiętać. Od zawsze intrygowały mnie ich wzajemne relacje, które odkąd pamiętam oparte były na wzajemnej adoracji i niekończącym się fałszu. Jeden obgadywał drugiego, a gdy przyszło co do czego zachowywali się niczym najlepsi przyjaciele, którzy oddaliby za siebie życie. Nie mniej jednak nie uczęszczałam na zajęcia ze względu na nich, tylko na przyszłość, którą wymarzyłam sobie w niedalekiej przyszłości. Z takim właśnie nastawieniem udałam się na otwierający cała przedsięwzięcie apel...
- Myślałam, że to już nigdy się nie skończy - stwierdziła Kryśka, gdy zwartą grupą zmierzaliśmy w stronę dobrze nam znanej klasy - Jeszcze kilka takich moralizatorskich kazań i chyba rzucę się Truflowi do stóp. Co go to interesuje w czym przychodzę na zajęcia? Ważne bym dotrwała do matury i jak Boga kocham, więcej mnie tu nie zobaczy.
- A może skoczymy tak na piwo ? - rzucił pomysłem Dominik, który aż palił się by w końcu powiedzieć coś na temat tak uwielbianych przez niego procentów - Dość dawno nie byłam na pieńkach, a dziś jest idealna okazja by to zmienić. Nasza klasowa Lena pokazała wreszcie pazur i sprawiła, że jej osobisty bodyguard porusza się o czterech nogach. Ciekawe co mu się stało...
- Nie Twój zasrany interes - stwierdziłam siląc się na obojętność - Widocznie okazał się dużo bardziej odpowiedzialny, niż ty... Swoją drogą słyszałam, że po raz kolejny zmusiłeś Arletę do zażycia tabletek poronnych. Czyżbyś nie potrafił stosować antykoncepcji? Oj, nie ładnie...
Po tych słowach odeszłam z dumnie uniesioną głową, a za mną ruszyły Kasiula z Tasią. Dziewczyny były pełne podziwu dla mojego wystąpienia i w tamtej chwili były wielce szczęśliwe, iż nie znalazły się na miejscu wszędobylskiego Dominika. Zdawały sobie sprawę, że moje opanowanie było jedynie przykrywką i z niecierpliwością oczekiwały momentu, w którym wybuchnę na dobre. Ku ich rozczarowaniu tak się nie stało i nie pozostało im nic innego, jak tylko zająć się uważnym słuchaniem Kleopatry...